SŁODZIAKOWO CHOINKOWY ZAWRÓT GŁOWY
Właśnie wtedy, kiedy miałam już w pełni przygotowany zestaw podarunkowo-choinkowy (czyli all happy i pełen luz bo miesiąc do świąt a ja w pełni zabezpieczona), no i co za tym idzie z wyrazem ulgi patrzyłam w oczy mamie, siostrze i innym członkom rodziny, bo przecież MAMY (już MAMY !!!) wkupne dla trzech urwisów i absolutnie nic nas nie zaskoczy, no to właśnie wtedy dzieci zaczęły gadać o słodziakach podjadając czekoladowe danonki.
Wiesz Mamusiu, wiesz, bo ja chce zajączka Zosię – mówi Helenka
No ba, uśmiecham się pod nosem, bo wiem, że Zosia czeka w worku, i to nawet full oryginał z Biedry.
– A ja Lyśka, mamo, ja Lyśka. – wtóruje Kubuś
– Chcesz Liska Lucka kochanie. – Wyjaśniam mu na spokojnie z jeszcze większym uśmiechem pod nosem.
– Nie, nie Lućka, Liśka!
– No Liska, on ma na imię Lucek. – wyjaśnia cierpliwie Helenka.
– Nie ja nie chcę Lucka, ja chcę Liśka!
Kuba powoli zaczął tracić cierpliwość i dało się już wyczuć prehisteryczna nerwówkę.
Coby zażegnać kryzys wyjęłam telefon i spokojnie tłumaczę Kubusiowi:
– Zobacz kochanie, to jest Lis Lucek, takiego chcesz prawda?
– Nie, nie takiego, ja nie chcę Lucka, ja chcę Liśka.
– No ale to jets Lisek, on jest taki pomarańczowy, prawda mamo? – próbuje pomóc Helenka.
– Nie , nie tego! – odpowiada z płaczem Kuba.
Coś mnie tknęło, coś mną trąchnęło i ups… pojawiła się genialna myśl.
– A może ty chcesz Ryśka ?
– Tak chcę Liśka.
A tu Cię mam mały szkrabie… pokazuję więc zdjęcie Rysia Rysia.
– Nie! Nie! Nie chcę Ryśka, chcę Liśka! Takiego jak Wiktol!
No i bądź tu człowieku mądry… Jak Lisiek to nie jest Lis, ani Rysiek, to został jedynie Bóbr.
– Takiego chcesz skarbie?
– Tak takiego, no.
– Ale to jest Bóbr Borys kochanie.
– No to chcie Bobla, takiego ma Wiktol.
Ups, no jak mogłam się nie domyśleć, że Lisiek ro Bóbl… Reasumując, dzięki mojej wątpliwej inteligencji, która zakłada że człowiek, a zwłaszcza już dziecko mówi co myśli, a myśli co mówi, cały misterny plan wziął w łeb. W workach na strychu czeka cała paczka słodziuchnych prztutulanek ale Bobra Borysa ni chu chu…
Pluć sobie w brodę, że nie domyśliłam się, że Bobr to Liś? Czy wojenna Enigma dała by tu radę ? Wątpię. No i co teraz zrobić z Luckiem?
Z porządnie obniżonym nastrojem nie pozostało mi nic innego jak tylko udać się na łowy i szukać bobra w bezkresnych zaroślach Internetu. I należałoby to zrobić szybko, póki widziano jeszcze parę osobników na OLX. Na allegro pełno z Chin, ale czy te chińskie bobry nadadzą się do naszego klimatu?
Pisze sms za smsem : „Czy jest bóbr”, „Czy ma Pan słodziaka?”, „Czy bobry dostępne?”
Jest, wywęszyłam ślad.
„Tak mam. Jak najbardziej mam prawdziwego najprawdziwszego pogromcę wierzb i topoli… Mogę przysłać ale po urlopie.” Odpada.
„Tak mam.”, „No nie, nie przy sobie, ale w domu, aha , że z Chin, nie, nie z Chin, wysłać?” .
Wysłać!!!!!!!!!
Co to znaczy Potęga! Mama może wszystko! Mama od kochania, prasowania, gotowania, przytulania ale i najprawdziwszy myśliwy! Tak to ja! Duma mnie rozpiera jak widzę oczyma wyobraźni uszczęśliwione oczy Kubusia. Pewnego dnia może nawet powie „Chcę być prawdziwym mężczyzną, jak moja Mama!” To byłoby dopiero coś!
Widząc się już na piedestale dla Super Mam, z wielkim złotym medalem na piersiach, prawie zapomniałam o malutkim, rudziutkim, słodziutkim liśku czekającym na stryszku. Co z nim teraz zrobić? Odesłać, zamknąć w klacie do następnych świąt? Może lepiej go sobie zostawię w pogotowiu, bo co jeśli małemu się odmieni i poprosi tym razem o „Bobla” ? Domyślacie się chyba co mam na myśli.
19.12.2018 Dama na Wsi
Na te nadchodzące Święta niech wam Boża Dziecina ześle miliony słodziutkich całusków, miliardy mocnych przytulańców i trylion ton tego najdźwięczniejszego dziecięcego śmiechu.