Grudzień nietrzynasty 2016
Miałam powstrzymywać się od komentowania naszej sceny politycznej. Polityka ani nie jest fajna ani ciekawa, właściwie to mnie wybitnie nudzi, no może nie w tym miesiącu… Pamiętam kilka momentów z historii kiedy moje iście anarchiczne jestestwo wyrażało intuicyjnie zainteresowanie polityką.
Pierwszy, to kiedy Generał Jaruzelski ogłaszał Stan Wojenny. Miałam wtedy 3, prawie 4 latka, siedziałam w dużym pokoju naszego starego domu obok kaflowego pieca. Mój wujek leżał na starej wersalce przed czarnobiałym telewizorem z białymi pokrętłami. Generał Jaruzelski, też cały na czarno-biało, ogłaszał stan wojenny. Wujkowi zrzedła mina i powiedział, że „Bedzie Wojna”. W związku z tym mi też zrzedła prawie czteroletnia minka. Nie powiem, trochę się wystraszyłam. Potem przez kilka miesięcy zaciągaliśmy wieczorami zasłony a ciotka Janka musiała iść wcześniej do domu, bo „Godzina Policyjna”.
Drugi raz, to Wielki Zryw Solidarnościowy. Och było pięknie, wszyscy byliśmy za, wujek zaciskał pięści i był szczęśliwy kiedy wygraliśmy wybory. Wszyscy byliśmy.
No i teraz będzie ten trzeci raz. Ale ale… miałam się powstrzymać od komentowania. Powiem tylko co mi się przypomina kiedy dla żartu bardziej niż na serio oglądamy z mężem wieczorne wiadomości w naszej kochanej TVP. Przypomina mi się dzieciństwo. Czarno-biały telewizor z białymi pokrętłami, dziadek w fotelu, który ciągle pogłaszał dźwięk, i audycje publicystyczne z dawnych lat. Choć wtedy, jako kilkuletnia dziewczynka, niewiele z tej publicystyki rozumiałam, to ton wypowiedzi, intonacja, słowa i nawet twarze dziś jakby te same. Zresztą dziś, jako kilkudziesięcioletnia dziewczyna, nadal chyba z tego niewiele rozumiem. Pamiętam, że w telewizji mówili jedno, a w domach dorośli myśleli całkiem co innego. Dziwił mnie ten dysonans i zastanawiałam się, czemu w tym wielkim czarno-białym telewizorze nie mogą po porostu powiedzieć tego o czym i tak wszyscy wiedzą. Do wszystkich w tamtym okresie zaliczał się dziadek i jego koledzy od sporadycznej flaszki, bo kobiety w dawnych czasach raczej nie politykowały.
Dzisiaj mamy ogromne, kolorowe, a czasem nawet trójwymiarowe telewizory, ale TVP znów podobne. Tak jakby zmartwychwstał duch dawnych lat, duch niedokończonych audycji, duch zerwanych myśli ówczesnych publicystów. Tęsknię za moim dzieciństwem, tęsknię za dziadkami, wujkami i małym drewnianym domkiem. Nawet za czarno-białym telewizorem tęsknię, ale niekoniecznie za mądrymi głowami z tych czarno-białych trzeszczących audycji. Nie jestem aż tak sentymentalna. Dziś telewizja, choć zdawałoby się kolorowa, znów jest wybitnie czarno-biała. Twarze znów krzywią się w grymasie niby uśmiechu a głosy bohaterów nowej sceny znów wzbijają się na swoje wyżyny i pieją hymny pochwalne. Aby patrzeć jak zaczną nam nawalać potencjometry, całkiem jak za dawnych lat…