EPIZOD 13 – NOWY JORK 1 RANO…
Nowy Jork 1 rano….
1:00, chłodno i głodno, pierwsze mrozy i czapki, skórkowe rękawiczki, królikowe butki co to ostatni krzyk mody a i tak zimno jak skurczybyk. Zwłaszcza na tej stacji choć dla nikogo nie przystanku, na tym odludziu choć zwykle tłocznym, gwarnym, no może za wyjątkiem 1 rano; więc właśnie tutaj, na stacji odludziu a nieodludziu, między białymi kafelkami i rurami od sufitu trzęsie, wieje i zaciąga pierwszym tego roku zimowym chłodem.
Tak mnie zimno to szpikuje, tak przenika płaszcz popielaty i gruby szalik we trój złożony, że na schody trzeba wejść pod rurę, co chyba grzewcza w ścianę wbudowana, choć może zwykła taka dopływowa, ale zawsze ciepła. Na domiar złego te palanty z metra ubrane w kombinezony chyba termostaty jakieś bo jakby parny lipiec co najmniej, bez króliczkowych bucików i bez rękawic skórzanych i jakby to komukolwiek robiło jakąkokolwiek różnicę, no więc te palanty z metra o 1 rano stację myją….Nawet sobie człowiek, spracowany obywatel tudzież imigrant, usiąść nie może bo pracownicy miejskiej komunikacji zmywają stację metra o godzinie 1:00 nad ranem a co gorsza również o 1:01, 1:02, 1:03 itd. aż zmyją… Zresztą czy to mycie czy nie mycie, strugi zimnej wody z węża leja a nikt w sumie nie powiedział że myją, to takie właśnie dociekania domyślania, a to przecież może być jakaś akcja antyterrorystyczna, tudzież inne nie wiadomo co i po co, a ja od razu że mycie. No, ale jak ktoś już taki pochopny w sądach to zawsze sobie próbuje wszystko po swojemu wytłumaczyć.
Wkoło pusto, że nawet szczury od tej wody pouciekały, a na dole pod schodami babcina w chusteczce, pewnie Europejka ale taka bardziej z tej wschodniej widać części bo chustecka pod brodą uwiązana, i tej babcinie nawet usiąść nie dadzą, bo chociaż zimno jak skurczybyk to oni stacje całą i tę ławeczkę co babcina usiąść chciała, zimną wodą leją. Na mieście mówią, że od nowego roku mają, co niektórych zwalniać, że 30 000 poleci, że co bardziej aktywni działacze rwą się do strajków, a kto wie może i głodówek, a ja jak życie znam to wiem, że kogo, jak kogo ale tych, co o 1 rano zimną wodą leją to i tak nie zwolnią. I tak stojąc i rozmyślając i zagryzając zęby i trzęsąc się od czasu do czasu w celu ruchowo-grzewczym podążam wzrokiem za tymi strużkami wody ściekającymi z białych odrapanych, choć kafelkowych ścian, za babciną chudziną w chustecce, za strużkami wody ściekającymi ze… za babciną…za wodą..za babciną…i za parką co to się wyłoniła zza rogu kafelkowego a i on i ona jacyś tacy niecodzienni nietypowi, zjawiskowi rzekłbyś, zagubieni w sobie samych, że ani mój wzrok, ani ten chłód czy wiatr tudzież przeciąg raczej, ani zimna woda nie są w stanie zwrócić ich uwagi.
Przycupnęli na ławeczce co już umyta a ja zaraz za nimi, bo chociaż na schodach pod rurą grzewczą cieplej to tu ciekawiej i ludzi bliżej. On i ona wpatrzeni, zagubieni w rozmowie, w jakichś turbanach, hipisowskich spódnicach, torby brudne, buty sznurowane, włosy w poplącinach, rzekłbyś skąd i kto to, i po co? I dlaczego pyta ona i dlaczego pyta on, i słucham i słucham i wtrącać się nie chcę ale widać, że to bajdurzenie się nie skończy jak ktoś im do głowy nie nałoży, że rozmowa to ma koniec i początek, że pytać to można o pogodę, o pracę, o dzieci rozwody, a nie tak paplać bajdurzyć o celu bez celu o sensie bez sensu i o muzyce jak nikt nie gra.
On jej mówi, że lubi oryginalnie a ona na to jaka definicja oryginału.
On jej odpowie ze oryginalne to inne, wyjątkowe, a ona na to inne od czego, i tak w nieskończoność będą pleść przeplatać a w oczy się patrzyć bo tu choć sensu nie ma i cel wydaje się… zagubił to jest i sens i cel w tym zapatrzeniu w siebie samych w oczach bardziej niż w języku, i w tej brudnej torbie plecionce, i w tym jego kapeluszu goblinowskim, wszędzie sens tam się przeplata i choćby nawet oboje w tej sekundzie zamilkli, to i tak każdy by wiedział dlaczego on i dlaczego ona i nawet ta babcia w swojej chustecce co swojska a nie hipisowska to poczułaby ten wiatr co to właściwie przeciąg i poczułaby tę łąkę co tam daleko na wsi i ten strumyk, co woda zimna bo białych kamieniach a nie po kafelkach płynie, a kafelki to przy piecu ciepłym jeszcze po kolacji a i bigos jeszcze pachnie a i mąż tam ze sąsiadem setkę wypił na rozgrzanie, i to wszystko by babcinie zaszumiło zakręciło, że aż oczy mgłą by zaszły choć nie z zimna i nie ze starości….
Ale oni nie zamilkli jakby się bali tego co nie powiedziane bardziej niż to co wypaplane o 1 rano na stacji odludziu i przyszło nam tego bajdurzenia słuchać i nie rozumieć a jeszcze bardziej udawać, że się nie rozumie chociaż bardziej to przed sobą samym niż przed nimi, bo przed sobą bardziej wstyd.. .
ale co tam się rozklejać skoro pociąg już nadjechał, jeszcze tylko 2 przystanki , kupić mleko, podlać kwiatki i będzie można się przytulić do własnej podszarzałej normalności…
1:45
Wysiadka
09.05.2017 (notabene Dzień Zwycięstwa) Dama na Wsi