EPIZOD 7 – DRUGA SKÓRA
Poniedziałkowe spotkanie zarządu przebiegało jak zwykle bez emocji i Ryan Junior sączył powoli kolejną szklankę gazowanej wody mineralnej. Sączył ją tym zapalczywej, iż wczorajszy wieczór, pierwszy od miesięcy, spędził z kumplami w Soho, gdzie również się obudził, i że niewiele pamiętał podczas gdy w gardle mu ciągle zasychało, choć nic jeszcze dzisiaj nie powiedział. Tina wyjechała na trzy tygodnie do rodziców i zapowiadało się 20 dni bez romantycznych kolacyjek, zamawiania wina i całowania w policzek, a przede wszystkim zapowiadało się 20 o wiele ciekawszych nocy… Pochłonięty w swoich kawalerskich planach Ryan nieomal przegapił najważniejszą informację, która wstrząsnęła garniturowym towarzystwem. Otóż zarząd spółki z żalem żegna Johna Retmana, wieloletniego Prezesa i Dyrektora generalnego, dziękuje mu za lata owocnej współpracy i poświęcenie dla firmy. Zasługi i wkład w rozwój przedsiębiorstwa zostaną mu odpowiednio wynagrodzone. Z drugiej strony z radością przedstawia się nowego Prezesa Zarządu Josepha Lipnicky, wieloletniego dyrektora finansowego i jednego z głównych udziałowców.
Myśli Ryana zaczęły szybko wirować wokół jednej kwestii, jak ta zmiana ma się do niego samego? Czy jego też zwolnią, czy jest już jakiś Lipnicky Junior na jego miejsce? czy zatwierdzą mu budżet, czy wyślą go na Kostarykę, czy dadzą mu obiecaną asystentkę?
” W związku ze zmianą na stanowisku dyrektora generalnego prosimy o przyjęcie Pana Lipnicky z sympatią i pełną kooperacją, informujemy również, że żadnych innych zmian na kluczowych stanowiskach się nie przewiduje”
-ufffff…..towarzystwo garniturowe odetchnęło z ulgą, a Ryan zaczął się zastanawiać jaki sens będzie miała wymiana jednego bogatego Żyda ze Staten Island na drugiego? Retman nie był taki zły, w sumie całkiem równy gość, gdyby nie to, że ostatnimi czasy za dużo wciągał. Zawsze dawał podwyżkę i odpowiednia kasę na „ potrzeby reprezentacyjne”, wyniki też miał dobre, więc po jaką cholerę go zmieniać? Ryan był kiedyś nawet u niego w domu, w domu z pięcioma pokojówkami, pod który co tydzień podjeżdżały miniciężarowki z dostawami mięsa, warzyw i ciuchów. W domu, w którym wszystko było idealne, oprócz może 14letniego Retmana Juniora, która ostentacyjnie nosił podkoszulki z napisem „Wolna Palestyna”.
Z takich bądź innych względów zarząd wymienił jednego ćpuna na drugiego, a życie toczy się dalej i nie ma sensu się nad tym zastanawiać. Około 19:00 sekretarki zaczęły zbierać się do domów, tudzież jednopokojowych klitek rozsypanych po całym Manhattanie, a Ryan zamknął laptopa. Delikatna mżawka na zewnątrz ocuciła go na tyle, że przypomniał sobie iż jeszcze nic nie jadł, i że za rogiem jest ta mała knajpa, w której się kiedyś napił z Tiną Pinot Noir. Zimny i wilgotny wiatr rozbijał się o szyby ciepłej i rozświetlonej pizzerni, a zapach jedzenia przyciągał kolejnych klientów.
Barmanka podawała kolejne kieliszki wina i gruchała z przemarzniętymi klientami. Ryan zauważył, że musi być dzisiaj w wyjątkowo dobrym humorze, skoro nawet się uśmiecha. Kiedy dopchał się do baru chciał powiedzieć cześć, rzucić się na szyję, pocałować jak starą znajomą, ale zrozumiał że byłoby to nieco nie na miejscu i zdusił w sobie ten niespodziewany odruch serdeczności.
-Pamiętasz mnie? Byłem tu kiedyś z dziewczyną, piliśmy Pinot Noir???
– No tak, z blondynką, przepraszam byłam wtedy taka zajęta, nie zdążyłam nawet z wami porozmawiać…
Śmieszne było to, jak klienci pokładali głęboka wiarę w fakt swojej własnej niepowtarzalności. Każdej osobie wydaje się, iż jest na tyle wyjątkowa, że niechybnie zostanie zapamiętana przez obsługującego kelnera, boya hotelowego, czy też barmankę. Jest to swego rodzaju próżność z dość sporym pierwiastkiem głupoty. Cecha ta czasem przerażała, a czasem śmieszyła Nataszę , zdecydowanie jednak dawała jej do myślenia. Tym razem rzeczywiście skojarzyła faceta z przeciwnej strony baru, choć nie tyle zapamiętała jego, co journalowo piekną partnerkę. Zapamiętała to jak przyglądała się nieskazitelnej urody dziewczynie i zastanawiała się dlaczego to nie ona urodziła się w jej skórze, dlaczego to nie jej jakiś nadziany kawaler do wzięcia nie stawia drogich drinków i nie całuje w policzek? I dlaczego to ona dostaje żylaków od wielu godzin stania za barem, i zmarszczek od dymu papierosowego, i wrzodów od stresu?
Tyle właśnie zapamiętała Natasza z tamtego wieczoru, i po tym właśnie była w stanie jakoś tam zidentyfikować gościa. Od razu poprawił się jej nastrój, bo rozpoznać klienta, znaczy większy Tip.
Ryan, wyraźnie ucieszony z faktu, że dziewczyna go rozpoznała z zadowoleniem uznał że jego taktyka działa i odnosi sukcesy. Otóż otaczając się pięknymi dziewczynami i zamawiając drogie wino, robi wrażenie nie tylko na kumplach z pracy, ale jak się okazuje również na średniej klasy kelnerkach imigrantkach, które z pewnością spędzają bezsenne godziny marząc o choćby jednej niezapomnianej nocy z prawdziwym amerykańskim biznesmenem. Idąc dalej tym tokiem myślenia Ryan stwierdził, że w przypływie serdeczności dla Nataszy, i z racji nieobecności Tiny, byłby nawet w stanie to marzenie barmanki spełnić, z pożytkiem dla nich obojga, choć wymagało to jeszcze kilku piw i choćby lakonicznej rozmowy.
O ile z piwem szło gładko, to gorzej z wymianą zdań, bo w gwarnej i za ciasnej pizzerni przybywało klientów i podchmielonych singli chętnych do rozmowy przy barze.
-Tamtego wieczoru było naprawdę super!
– Dzięki
– Może moglibyśmy kiedyś wyjść na drinka, byłoby fajnie, my mieszkamy tutaj za rogiem, mogłabyś wpaść na kieliszek wina
– Brzmi nieźle, a gdzie jest twoja dziewczyna?
– Tina pojechała do rodziców na 3 tygodnie, ale….nie musimy na nią czekać, to moja wizytówka, dzwoń o każdej porze!!!
– Dzięki
Natasza zwróciła uwagę na wygrawerowane „Marketing Manager” i schowała wizytówkę do kieszeni.
Ryan pocałował ją w policzek na do widzenia, jak starą dobrą znajomą, i skierował się ku wyjściu. Zadowolony z przyjętej strategii i pewien nadchodzącego sukcesu postanowił spędzić spokojny wieczór w domu, a nawet zadzwonić do Tiny, która pewnie już dojechała do Hamburga. W głowie utkwił mu jednak pewien nie dający spokoju szczegół. Skóra Nataszy była miękka i pachniała kobietą, nie Chanelem no 5, 6 czy 28, ale zapachem który uspokajał niemowlęta i tulił łobuzowate dzieciaki do snu. Ryan pomyślał, że skóra ta pachnie podobnie o poranku i że jest równie miękka, niemal gotowa do natychmiastowej konsumpcji, i że dzięki Bogu to jemu właśnie przyjdzie tej konsumpcji niedługo dokonać.
09.02.2017 Dama na Wsi