Natasza zastanawiała się co ma na siebie założyć, żeby zrobić wrażenie kogoś więcej niż dziewczyna za którą się uważa i nerwowo przerzucała szafę pełną wielokolorowych aczkolwiek kompletnie do siebie nie dobranych ciuchów. Umiejętność ubierania się z pewnością nie była jej wrodzonym ani też nabytym talentem, a podstawowa wiedza w tym zakresie gdzieś się zagubiła w związku z faktem iż Natasza od miesięcy ubierała się w ten sam uniform.
Wybór odpowiedniego ubrania zmuszał ją do zrobienia czegoś czego od tak dawna starała się unikać, zmuszał ją do spojrzenia na siebie w lustro. Na tle zielonkawej kuchennej ściany zobaczyłaby jednak kogoś kogo tak dawno nie widziała, kogo nie chciała już zobaczyć i o kim przecież zdążyła zapomnieć. Gdzieś w głębi rozszerzonych źrenic dojrzała dziewczynę, która roześmiana niesie w ręku kubek gorącej kawy, otwiera drzwi do małego przyciemnionego roletami pokoju i całuje go na dzień dobry. Gorąca czarna kawa czeka aż on otworzy oczy a dziewczyna przytula usta do miękkiego policzka…. Natasza szybko oderwała oczy od lustra i wsunęła na siebie stare wytarte dżinsy.
Deszcz zaczął powoli zacinać od zachodniej strony miasta. Ostre i wilgotne krople przekuwały prawy policzek. Oczy zachodziły mgłą od porywistego wiatru a nogawki starych dżinsów zdążyły nieładnie przybrudzić się miejskim błotem. Natasza parła mocno do przodu naprzeciw nieprzyjemnym wiatrom i trzymała pod szyją wielokrotnie przewinięty kolorowy szalik z bazaru. Resztki makijażu rozmazały się w deszczu, a włosy tańczyły w sobie tylko znanych kierunkach. Była już za dwie trzecia…
Ryan nerwowo spoglądał na zegarek i ubrany w koszulkę z krótkim rękawem pocierał ręce dla rozgrzania i zabicia czasu. Jesienny deszcz pokrzyżował nieco plany romantycznego spaceru i wypadało pomyśleć nad nową strategią działania, ale z drugiej strony deszczowa i wietrzna pogoda skłaniała go do próby zaciągnięcia dziewczyny do baru, co o ile ta się zgodzi znacznie przyspieszyłoby bieg wydarzeń.
Natasza zjawiła się punktualnie kompletnie zmarznięta i trzęsąca się jak mała kaczuszka. Ryan odruchowo objął dziewczynę ciepłym ramieniem i przytulił do klatki tak, jak przytula się małe dzieci.
– chodźmy gdzieś napić się czegoś na rozgrzanie
– dobrze
„Gdzieś” oznaczało 20 metrów dalej w małym staro angielskim pubie. Gdzieś było jednak tak zatłoczone, że nie było już wolnych stolików, więc usiedli przy barze. Ryan miał wreszcie okazję przyjrzeć się „prawdziwej Nataszy” w jej niesłużbowym wcieleniu.
Wnikliwe spojrzenie przeanalizowało ciało, twarz i zakłopotanie dziewczyny, a wnikliwy umysł posegregował wszelkie spostrzeżenia. Po pierwsze Ryan stwierdził, że dziewczyna
jest nieumalowana, nieuczesana i ubrana byle jak, co poniekąd można było zgonić na dzisiejsza pogodę ale nie do końca. Po drugie stwierdził, że byłoby niemożliwe aby kiedykolwiek zobaczył Tinę w takim stanie, bo ona nigdy by do tego nie dopuściła. Po trzecie, że wcale nie wie jednak czy to akurat dobrze. A po czwarte, to że mimo braku makijażu i roztarganych włosów, dziewczyna nadal wydaje mu się atrakcyjna, a może nawet właśnie dlatego…
Natasza spoglądała sporadycznie na Ryana i próbowała rozgryźć jego zamiary. Miłe było to objęcie ramieniem, ale zapach mężczyzny wydał jej się zupełnie obcy. Nie przypominał ciepłego i miękkiego aromatu jaki przywiozła z południa, ani modnych
perfum Tomka. Był słodko-kwaśny, i nie wydawał się dziewczynie przyjemny. Ryan wyglądał trochę jak wypacykowany model z reklamy perfum choć mieszanka Hugo Bossa i irlandzkich hormonów Ryana zlała się w słodką mdławą woń, która Nataszy wydała się kompletnie aseksualna.
28.06.2017 Dama na Wsi