WIEJSKIE MEDYTACJE
Piękne sielsko-wiejskie pejzaże, wschód słońca nad złotymi, nieskoszonymi jeszcze, polami pszenicy, polne kwiaty rozsiewające dziką słodkawą woń, Sky i ja. Tak wygląda mój każdy poranek, no prawie każdy, kiedy biegiem ruszam na podbój kolejnego dnia.
Sky pędzi na przykrótkiej smyczy, bo boję się że bez smyczy pobiegła by za jakimś tutejszym kundlem, ja za nią ledwo zipiąc truchtam codziennie tą sama, urokliwą wiejską dróżką. Obok mnie truchta zawsze ktoś. Jakiś dziaduś starunio z rowerem. Czasem jeden, czasem dwóch. Czasem ten sam, a czasem inny.
Dziadunie około szóstej rano jadą z rowerkiem do sklepu, a około siódmej ze sklepu wracają, więc zależnie od pory biegania spotykam ich idących bądź nieco toczących się, jadących na rowerze, bądź wspierających się na jego ramie. Takie lokalne sielsko-wiejskie zwyczaje.
Tegoż pięknego letniego poranka Sky i ja właśnie minęłyśmy dziadunia z rowerem i torbą przewieszoną przez ramę, ledwo wtaczającego się pod górkę.
– Ciężko
Mówi zasapany dziadunio bez zębów.
– No ciężko.
Mówię ja.
Kiedy podbiegłam, częściowo dotoczyłam się , do stałego miejsca na szczycie lokalnej górki, gdzie Sky i ja zawsze medytujemy ( to znaczy ja medytuje a ona to chyba obwąchuje), jak zwykle zamknęłam oczy i skierowałam twarz w kierunku wschodzącego słońca. Nirvana w czystej postaci. Ja stoję otulona słonecznym brzaskiem, wśród złocących się poł pszenicy, Sky zieje zmęczona biegiem ale uszczęśliwiona obfitością bodźców.
Tak sobie stoimy, podziwiamy, wyobrażamy różne różności i wtedy dogania nas idący tempem żółwia dziadunio.
– A Pani co? Pani pije?
Natychmiast otrząsnęłam się ze stanu alfa-beta coś tam i oczy prawie wyszły mi z orbit.
– Że co?
– No czy Pani pije? No mum nalewkę, mum …
Potwierdził dziadunio w lokalnej gwarze. No tu to mnie zagiął!
Wzburzyłam się oczywiście i coś tam nagadałam dziaduniowi tak, że spłoszony prawie popędził z rowerem do swojej chatynki na góreczce, a ja zdenerwowałam zbiegłam pośpiesznie z górki, co by już żaden podstarzały amant nie proponował mi wiejskiego ‘ drinka’.
Kiedy już trochę opadły emocje dotarło do mnie, że dziadek rozumował całkiem sensownie. No bo po co jakaś paniusia wcale nie miastowa , ale wiejska i nasza, miałaby wystawać rano na górce, czekając nie wiadomo na co? Na wiejska logikę dziadunio miał rację, więc głupio mi się zrobiło, że tak na niego nakrzyczałam, bo i gościnny był i chciał dobrze.
W końcu każdy medytuje na swój sposób….
31.07.2018 Dama na Wsi