KROWA – MIEĆ CZY NIE MIEĆ ?
Krowa – mieć czy nie mieć?
5 rano. Hela już godzinę temu wstawiła mięso na obiad i ugotowała kapuśniak na śniadanie. Wiedziała, ze kiedy obudzą się najmłodsze z jej siedmiorga dzieci nie będzie czasu na gotowanie. Zresztą trzeba jeszcze wydoić krowy i oplewić chociaż kilka grządek zanim towarzystwo na dobre się rozbudzi. Dzień jak co dzień, gdzie o piątej rano Hela ma już wrażenie, ze jest spóźniona, gdzie noc jak zwykle niedospana, a dzień choć długi to za krótki.
Dojenie trzech krów zajmuje jej jakieś pół godziny, po czym wlewa świeże mleko do misek obleganych już przez koty, resztę wynosi mleczarzowi. 6 rano. Magda próbuje wstać, bo wie ze musi cos zjeść i się ubrać zanim zbudzi trójkę dzieci. Po tym jak odstawi towarzystwo do szkoły pojedzie do ośmiogodzinnego osobistego więzienia, które z grubsza rzecz biorąc polega na ubezwłasnowolnieniu człowieka na krześle, przy drewnianym blacie, praktycznie bez możliwości wstania. Nazywają to pracą biurową. Płacą za to na tyle dobrze, ze nie trzeba mieć krowy i sadzić warzywniaka, a pomimo to da się utrzymać rodzinę. Magda jednak zaczyna się zastanawiać, czy nie lepiej byłoby to krowę mieć? Nie musiałaby się teraz martwić zakupami przyprawiającymi ją o zadyszkę i duszności w czasach obowiązkowych maseczek antywirusowych, miałaby dość sera żeby zaserwować dzieciom ulubiony sernik, a nawet zostałoby na naleśniki. A gdyby tak do tego zarzucić tę elitarną „pracę biurową’ i zamiast ubezwłasnowolniać się na choć miękkim, to jakże twardym po ośmiu godzinach krześle, zająć się sadzeniem kapusty, marchewki, cebuli, chrzanu i Bóg wie czego jeszcze, ale przede wszystkim , choć nieco mimochodem, przyglądać się jak dorastają, śmieją się, płaczą i figlują dzieciaki? Czy to nie byłoby piękne?
7 rano. Hela serwuje śniadanie, Wyprowadziła już krowy na pastwisko a dzieciaki wstały. Czas wypić kawę zbożową i popędzić jeszcze trochę w pole zanim słońce zacznie niemiłosiernie prażyć. Ach gdyby tak być pachnąca panią w mieście… Miałaby teraz czas wolny. Może czytałaby książkę, choć Hela nawet nie lubi czytać. Zresztą jak można lubić coś czego się w ogóle nie robi. Przeczytała jedną książkę w ostatniej klasie szkoły. „Szarańcza’ pamięta ją do dziś. Jedną książkę. No koniec tych przemyśleć. Większe dzieci w pole, mniejsze zostaną pod opieką dziadka. Potem obiad, sprzątanie kuchni, etc. Może uda jej się położyć choć na 15 minut po obiedzie i odpocząć. W kuchni przepełnionej wrzaskiem dzieci, męża, teścia, do której ciągle ktoś wchodzi, i ciągle o coś pyta. W kuchni pełnej bzyczących uch garnących się do garnków kipiących obiadem i słoja ze zsiadłym mlekiem. Zawsze to jednak jakiś odpoczynek.
8 rano. Magda już w pracy. Odstawiła dzieciaki do szkoły i siedzi pachnąca w pięknym niemiłosiernie czystym biurze. Jest tak cicho, że słychać byłoby każdą muchę, gdyby ta miały tylko wstęp do biura. Muchy nie mają jednak na to ani przyzwolenia ani ochoty. Pije kolejne cappuchino z ekskluzywnego ekspresu O trzynastej ktoś odbierze dzieciaki ze szkoły a ona nie będzie słyszała ich radosnych pokrzykiwań, ani też nie będzie widziała jak płaczą i denerwują się ze zmęczenia. W zamian za to odbierze kilka bezzasadnych telefonów i napisze kilka maili, do ludzi zupełnie sobie obcych. Po powrocie do domu czeka ją kocioł. W ciągu dwóch godzin będzie musiała ogarnąć dom i dzieciaki zanim zacznie je kąpać i usypiać. Potem, na łóżku uśnie razem z nimi, jak zawsze, przeważnie nieumyta… Kiedyś myślała, że po powrocie na wieś, rozłożona na kocu wśród kwietnych łąk będzie czytać książki. Tyle, że na wsi kwietnych łąk już nie ma, a książek zdołała przeczytać na razie kilka, tych z bajkami dla dzieci.
Mieć krowę czy nie mieć? Magda to ja, a Hela to moja babcia. Krowa to ciągle ta sama krowa. W jakimś sensie każda z nas (oprócz krowy) chciałaby się chyba zamienić z tą drugą, chociaż na ten jeden dzień…
16.06.2020 Dama na Wsi