Świąteczny Dziadek Malutki
Ta reklama ponoć poruszyła miliony serc. Nie dziwię się. Każdy, bądź prawie każdy miał jakiegoś dziadka.
Mój był całkiem podobny do tego z reklamy. Chudzinka, w okularach, na każde święta zakładał kamizelkę od garnituru. Taki mój mały dziadunio. Nie był jednak równie wylewny. Dowodem miłości mojego dziadka był co najwyżej banknot z Bierutem w zamian za laurkę. Nie był też nadto rozmowny. Nauka angielskiego by tu nie przeszła, bo ciężko było usłyszeć z jego słów nawet i polski język. Babcia natomiast gadała za ich oboje…
Wieczorami dziadunio popijał kakao i moczył w nim kawałki chleba. Ponoć robił tak odkąd zęby mu wyleciały a nie chciał założyć protezy. Mleko ściekało mu po przydługich wąsach, które potem obcierał rękawem; całkiem jak moje dzieci, kiedy nie chcą używać chusteczek higienicznych. Dziadunio zapalał potem kilka popularnych papierosów, żeby nadymić nam w i tak przyciasnej kuchence, zanim szedł spać do swojego pokoiku.
Dziadunio mieszkał w starym drewnianym domku, całkiem jak w reklamie. Wszyscy tam mieszkaliśmy. Dom miał piękne okiennice, dwuskrzydłowe białe drzwi i malowane na olejno drewniane podłogi. Świąteczną porą szron malował zimowe pejzaże na podwójnych oknach ocieplanych watą. Babcia mówiła, że to Dziadek Mróz jest tym wybitnym artysta i maluje nocami.
Odkąd wprowadziliśmy się do nowego domu Dziadek Mróz przestał do nas przychodzić, drzwi wstawiono z MDF-u, umarł dziadunio…
A jednak ten przepiękny spot zabiera mnie do krainy dzieciństwa, tak jak i pewnie wielu z was, z nas. Moje dzieci mówią, że kiedy będziemy już staruszkami to wszyscy pójdziemy do nieba do naszego psa Kruszka i Babci Malutkiej. Dziadka Malutkiego niestety nie zdążyły poznać.
Ja myślę, że kiedy będę już Staruszką, to wrócę na Święta do tego drewnianego domku i Malutkiego Dziadka, i będę znów tą małą dziewczynką z reklamy…