Garna czyli Fantasy Love Story
Garna ustawiła swój aromatyzator Chanel nr. 5 na standardowym piątym poziomie i łyknęła skondensowane kombi na przedwczesne śniadanie. Gary miał pojawić się dokładnie za godzinę i zarezerwował tylko piętnaście minut na podsumowanie ich dwuletniego mniej a tylko czasem bardziej udanego związku. Dziewczyna nie była wprawdzie zdenerwowana, choć na wszelki wypadek podkręciła relaksator do trzeciego poziomu i zamówiła jakieś expresowe ciuchy z secondhandu.
On pojawił się jak zwykle punktualnie i przedstawił skompensowany pozew rozwodowy wraz z całą dostępną dokumentacją. Videorozmowy z kochankami żony, ustawiczne łamanie haseł i włamywanie się na jego konta, alkoholizm. Wydawało się, że dziewczyna przegrała z kretesem zanim jeszcze weszła w jakikolwiek związek z panem Mr. perfect i pomimo ustawionego relaksatora oczy łzawiły jak jesienna chmura.
– Czy Ty mnie kiedykolwiek kochałeś?
– Psycholog sądowy mówi że nie, to że była iluzja.. przepraszam, powinniśmy zrobić kompletne badania zanim.. no wiesz.. rozwód to właściwie czysta formalność, wystarczy, że pobierzesz kod i właściwie będzie tak jakbyśmy się nie znali. Nie płacz, to takie subiektywne, tutaj masz chipa, który wymaże te wszystkie wspomnienia, wirusy, a tutaj płytka z oprogramowaniem, daj spokój.. będzie tak jakbyśmy się nie znali. Kilka minut później dziewczyna stała znów zupełnie sama na środku alabastrowej podłogi. Łzy spływały po jej gładkim policzku zbierając się w rozległą kałużę, której strużka dopływała aż pod drzwi. Wiedziała, że wystarczy podłączyć czipa i będzie tak jakby nic się nie stało i znowu będzie mogła skakać po marmurowej posadzce w nowojorskim mieszkaniu przy Park Avenue, które kosztowało ją miliony dolarów i niezliczoną ilość wykupionych like’ów wśród lokalnej społeczności. Stała tak sama zupełnie samiuśka na tej samej podłodze, na której przed kilkudziesięciu laty prawdziwi, niemodyfikowani ludzie kochali się i rozwodzili tak samo i ona, i gdzie już ktoś komuś nie raz powiedział : „Nasze uczucie było czystą iluzją, niedostosowaniem (…)” Och! Czyżby iluzją był ciepły policzek i wspólny śmiech, i dzisiejszy płacz? Czy iluzją była ślizgawka w central parku, po której żadne z nich nie chciało się ślizgać, ale której zrobili setki zdjęć? Czy iluzją była para porcelanowych słoni na nocnej szafce i wielogodzinne rozmowy? A teraz daje mi płytki do formatowania, żebym się sama naprawiła. Najpierw wszystko zepsuł a teraz te kilka zapisów binarnych ma wszystko naprawić. Garna nie chciała wierzyć w to, że kilka godzin formatowania może jej przywrócić wiarę w siebie, zatrzeć niechciane wspomnienia i wreszcie przywrócić całkowitą wydolność emocjonalną. Nie chciała, choć wiedziała, że to prawda. Kobieta, która przeżyła pięć rozwodów i pięć formatowań wie, iż istotnie życie można zmienić jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wystarczy tylko zalogować czipa i wcisnąć „ok”. Mimo wszystko zaczęła zastanawiać się co by było gdyby. Poprzednio formatowała sie pięć razy, pięć razy budziła się z chęcią do życia i optymistycznym błyskiem w oku. Supernova i super zdrowa. Taki mały cud binarny Microsoftu i neurologii. Najświeższy egzemplarz od Garego nosił plakietkę z jabłkiem i był z ubiegłorocznej serii limitowanej. „Cholera musi być ze mną naprawdę źle skoro Gary wydał tyle kasy na legalne oprogramowanie, tyle kasy żeby stłumić swoje wyrzuty sumienia.”
Strużka słonych łez na alabastrowej podłodze otaczała spokojnie duży palec u nogi Gary i formowała sobie drogę dalej wzdłuż chudej bladoszarej stopy. Niedługo będę się mogła ciapać jak w kałuży, pomyślała dziewczyna. Brain Format powstał jakieś dziesięć lat temu i doczekał sie juz ponad dwudziestu edycji. Na pomysł oprogramowania wpadła grupa neurologów pracująca od lat nad leczeniem głębokich depresji. Zaobserwowali oni niezwykłą właściwość ludzkiego mózgu, występującą u niektórych badanych osobników. Każdy homo sapiens dotknięty jest w ciągu swojego życia jakimś traumatycznym wydarzeniem, śmiercią, rozwodem, bankructwem etc.., wszelkie te tragedie przeżywa w podobny sposób, ale nie u wszystkich osobników przeżycia te kumulują sie i prowadzą do długotrwałych stanów depresyjnych. Podczas gdy istnieją jednostki, które latami poddawane różnym terapiom i środkom psychotropowym nie wychodzą z klinicznej odmiany choroby, inne w tym samym czasie potrafią przejść dwa wypadki samochodowe, próbę samobójstwa i śmierć dziecka, a pomimo to po każdej z tych tragedii powracają do normalnej kondycji emocjonalnej. Zespół lekarzy skupił więc szczególna uwagę na tych osobnikach, które samoistnie wychodziły z rożnego rodzaju załamań, aby lepiej zrozumieć strukturę procesu. Zaobserwowano, że jednostka należąca do tej mniej pechowej grupy, po wielu dniach głębokiego załamania emocjonalnego i depresji niczym nie różniącej się od pozostałych klinicznych przypadków, pewnego dnia budzi się z uśmiechem na ustach, idzie z werwą do pracy i jest nawet skłonna podśpiewywać pod prysznicem. Co więcej zachowania te dotyczyły całkiem sporej grupy osobniczej. Człowiek, który przed pójściem spać myślał tylko o odebraniu sobie życia, budził się rano z apetytem na hotdoga i dużą colę. Budził sie jak nowo narodzony bo budził się…. sformatowany!!! Naukowcy doszli do wiekopomnego odkrycia, otóż okazało się, ze mózg ludzki ma niesamowitą zdolność do samo formatowania się. W momentach szczególnie traumatycznych, w których wydajność psychofizyczna spada praktycznie do zera, a mózg pracuje jak zawieszony procesor, uruchamia sie jakiś system, który porządkuje i wyrzuca dane, naprawia połączenia neuronowe i pozbywa się wirusów. Niesamowite! Niebywałe! ale prawdziwe… Pomimo ogólnej euforii nikt jednak nie potrafił odpowiedzieć na pytanie dlaczego u niektórych osobników ten system działa, u innych natomiast nie uruchamia się w ogóle lub jest wyraźnie wadliwy. Po latach prób auto formatowania w grupie osobników depresjogennych nie dokonano żadnego istotnego postępu w badaniach, i najwyraźniej w mózgach niektórych osobników zapis takowego procesu po prostu nie istniał. Wtedy to rozpoczęły sie prace nad swoistą atrapą, kopią systemu, który dokonywałby formatowania mózgu w taki sam sposób, ale w dogodnym dla nas czasie i na określonych warunkach. Pierwszy Brain Format z początku ubiegłego stulecia był kompletna klęską i neurologiczną apokalipsą. Wielokrotnie testowane oprogramowanie, posiadające wszelkie atesty neurologiczne, po raz kolejny wydawało się udowadniać, że natura przerosła człowieka. Uczeni przy konstrukcji programu popełnili jeden zasadniczy błąd. Format oprócz naprawiania funkcji mózgowych usuwał przy okazji wszelkie wydawałoby się zbędne i bolesne wspomnienia. Na przykład porozwodowy brain format usuwał wspomnienia współmałżonka na dobre, ale przy okazji wszelkie dane relacyjne. Jeżeli np. ukochani poznali sie na uczelni formatowana były wszelka wiedza zdobyta w trakcie studiów, do tego dochodziły dane odnośnie wspólnych kont bankowych, mieszkania, etc.. Eksperymentalna grupa wolontariuszy programu Brain Format do dziś pobiera ogromne transze z racji odszkodowania, ale utraconych danych odzyskać się nie dało.. Kiedy juz wydawało się, że dla Brain Format nie ma przyszłości, Rafał Kamińsky wpisał do programu istotne zmiany w kodzie. Mózg ludzki nie miał już nie usuwać danych na stałe, ale przesuwać „niechcianą” część z nich w obszar podświadomości, nie zakłócając przy tym relacji z pozostałymi obszarami danych. Eureka! Druga edycja Brain Format gotowa była w przeciągu dwóch miesięcy i tym razem grupa wolontariuszy była zachwycona bieżącą wersją. „Wreszcie chce mi sie żyć!!!” „W przyszłym tygodniu otwieram hotel! Jadę do Wenecji!” „Mam ochotę na wielkiego burgera!” Minęło dziesięć lat i Garna trzymała w ręku siedemnastą wersje oprogramowania, malutki czip, dla którego miejsce było od dawna przygotowane, tuż za prawym płatem ucha, i który obiecywał ulgę w przeciągu zaledwie kilku godzin… Dziewczyna wyjrzała jeszcze za okno na Park Avenue i z dołu uśmiechnął się do niej hologram sformatowanej modelki. Włączyła telewizor i sformatowany speaker rozmawiał z równie sformatowaną piosenkarką. Garna patrzyła pusto na ten sformatowany wonderland ale z oczu płynęły jej ciągle te same słone łzy, i o dziwo chciała delektować się tym jeszcze przez chwilę, bo przecież może upłynąć kilka dobrych lat zanim się znowu zepsuje.. Bardzo bolało ją to rozstanie, ale to nie ból był zły, tak jak i nie był zły ich pierwszy pocałunek. Ten dławiący uścisk nadawał sensu wspomnieniom ich wspólnych wakacji, przypalonego bigosu i tostów z bananami i dżemem, który zrobił jej w pierwszy wspólny poranek. Garna nie chciała stracić tych wspomnień tak jak nie chciała stracić Garego. Ale stało się, pobrała juz kod. Chwileczkę ! Przecież ma jeszcze butelkę jego perfum Hugo Boss w szafce, jego skarpetki w szufladzie i jego ciepły glos w głowie…
**************************************************************************Ronny Kris miał poważny problem alkoholowy. Dobrze i niedobrze bo dzięki temu poznał wielu ciekawych osobników, tak jak i Garnę, na holoczacie AA. – Kris? Obudź się!!! Telehologram nie reagował na nawoływanie Garny a profil pokazywał uśmiechniętego chłopaka ubranego w puchową kurtkę, dzierżącego w dłoniach kijki do nart. To zdecydowanie nie mógł być obraz skacowanego Ronnego Krisa i Garna widziała to równie dobrze jak i to że uśmiechnięta buzia profilu jest tylko dla idiotów.
– W czym mogę pomóc?
– Obudź się pijaku!!!! Rozespany facet w wymiętolonych slipkach wydawał się nie wiedzieć ani jaka jest pora dnia dnia na jakim świecie się znajduje. Od dawna nie rozmawiał z nikim w czasie rzeczywistym i pewnie nawet nie wiedział od jak dawna, dlatego kompletnie nie rozumiał czego od niego może chcieć ta wydawałoby się znajoma chuderlawa dziewczyna na alabastrowej podłodze. Patrzył głupawo w oko przekaźnika i drapał się po brzuchu – Ronny to ja Garna – No i? – Rozwiodłam się – K.. .a co ja sąd cywilny? O co chodzi, masz problem z kodem? – Nie, ja nie chcę się formatować rozumiesz? Chce zasejfować wspomnienia. Nie chce się formatować!!
Dziewczyna wybuchnęła płaczem i kałuża na alabastrowej podłodze powiększyła się otaczając jej kolejna suchą dotąd stopę. Ronny jednakże nie wydawał się zdumiony – Przyjdź w poniedziałek
– Co? Przyjdź w poniedziałek. Zreszta k… jaki mamy dzień? Nie wiem.. przyjdź za trzy dni. Kris wyłączył przekaźnik i na nowo pojawił się profil uśmiechniętego chłopca w puchowej kurtce. Garna stała znieruchomiała w totalnym szoku. Co to znaczy „przyjdź do mnie”? Dziewczyna od dawna nie spotykała sie w realu z nikim oprócz opłakiwanego już nie męża, no i z rodziną od wielkiego święta, nie licząc tłumu obcych ludzi, których czasem mijała wsiadając do transportera. No i do tego dochodzi obsługa hotelowa, w czasie wakacji, ale dla nich była poniekąd anonimowa. Spotkać kogoś w realu oznacza ni mniej ni więcej, tylko to, że ten ktoś mógłby zobaczyć Garnę w całej okazałości, a raczej niedoskonałości, bez żadnych filtrów. Garna miała filtry nawet w lustrach, i od dawna nawet nie próbowała patrzeć na siebie taką jaką jest, a oto miałaby sie pokazać komuś poniekąd obcemu! Wydawałoby się wprawdzie, że kobieta powinna być przygotowana na taką ewentualność, i na swoim profilu zalecano nawet wprowadzanie tylko takich zmian jakie później dałoby się szybko zaimplementować w rzeczywistości, tyle tylko, że faktycznie jakoś nikt się do tych reguł nie stosował. Zamiast tego zlecało się kosmetyczce podrasowanie profilu, w pakiecie z hologramem i filtrem za skromne 3000 dolarów. Garna wiedziała, że rzeczywistość może kosztować o wiele więcej.. nie wiedziała ile, ale wiedziała doskonale, że nie ma aż tyle kasy… *************************************************************************
– Halo!! Instytut Ireny Eris w czym możemy pomóc?
– Chcę, to znaczy … muszę się z kimś spotkać w realu. Chciałabym wyglądać tak jak na profilu, to znaczy o ile to możliwe.
– Rozumiem, ale bardzo proszę wyłączyć filtry przekaźnika. Garna nie wyłączała filtrów przez rok. Nie pamiętała nawet hasła. – Wie Pani jak? Proszę powiedzieć „Wyłącz filtry” Ach tak! Zakłopotana Garna znowu poczuła sie jak idiotka tak jak zawsze gdy musiała rozmawiać z kimś w czasie rzeczywistym, bez przygotowania. „Boże jak ludzie tak mogli żyć na co dzień” pomyślała – Dziękujemy, zapisaliśmy dane, przyślemy wyniki konsultacji
Wyniki konsultacji? O Boże a co oni tam będą konsultować? Garna zauważyła że relaksator znowu się sam zrestartował, pewnie od nadmiaru stresu. Podniosła stopę znad słonej kałuży łez i włączyła wiadomości żeby posłuchać co ciekawego zdarzyło się dziś w sformatowanej rzeczywistości. Wyniki konsultacji przyszły pół godziny później. Wnikliwa analiza przypadku zaowocowała propozycją 23 wariantów podrasowania. Najgorsze były chyba zdjęcia: profil i real, coś czego Garna starała się nie oglądać. Uśmiechnięta zdrowa dziewczyna z profilu miała złotawą połyskującą skórę, ładnie zarysowane mięśnie, białe zęby i rumiane policzki. Skulona na alabastrowej podłodze postać obwisłą skórę, zapadłe policzki, szarawą cerę i brak jakiegokolwiek uśmiechu.
Przewaga typu euroidalnego, wiek ok. 42 lata Zalecane zabiegi: wybielenie zębów, lakierowanie, Botox complex, podniesienie kącików ust, Licowanie czaszki, symetrowanie twarzy, wymiana dozowników przyzębnych, złotowanie skóry i tak dalej, i tak dalej aż do dwudziestej trzeciej pozycji. Garna nie wiedziała dokładnie co znaczy większość z przedstawionych opcji, chociaż do pliku dołączone było całkiem spore objaśnienie, ale nawet bez czytania załączników wiedziała, że pewnie przydałoby jej sie wszystko.
– Ok Ok Ok
– Cena 230 000 USD, termin realizacji 23 dni „ O k… Ja nie mam 23 dni!! A przede wszystkim 230 000 USD!!! Za takie pieniądze można by było gdzieś na peryferiach kupić całkiem całkiem fajne studio, a nawet kawałek ziemi.. Cholera czy oni oszaleli?” Metodą prób i błędów Garna doszła do kalkulacji, że najdroższe było to całe symetrowanie twarzy i faktycznie wiązało się z serią całkiem skomplikowanych zabiegów, szybko odrzuciła też botoxy, złotowania, wybielania i w końcu za kwotę 5000 dolarów (bo dokładnie tyle miała jeszcze dostępnego kredytu) zdecydowała się zamówić manicure oraz maseczkę dogłębnie regenerującą. – Dziękujemy. Cena 4230 dolarów. Termin realizacji 2 godziny. Dokładnie dwie godziny później android z firmy Ireny Eris wpuszczał regenerujące sądy do rozszerzonych porów i uzupełniał połamane płytki paznokciowe.
– Jestem gotowy do weryfikacji jakości wgrania gwarancji. Obciążymy Pani konto należną kwotą w ciągu 24 godzin. Dziękujemy za dokonane zakupy i zapraszamy do dalszego korzystania z naszych usług. Czy chciałaby Pani posłuchać o naszych promocjach?
– Nie, dziękuję Garna mimo wszystko nie odważyła się ponownie spojrzeć w lustro.
*************************************************************************
Granatowe drzwi do mieszkania Ronnego rozsuwały się dopiero za naciśnięciem guzika, jak w starych zabytkowych windach. Sama dzielnica była porażająco bogata i nie przypominała niczym zaśmieconego centralnego Manhattanu ani nawet brudnego Chinatown. Bronx choć czarny od setek lat wyrastał alabastrowo-białymi luksusowymi apartamentowcami, zielonymi sztucznie schładzanymi skwerami iglaków, i największym na planecie kilkupoziomowym Mikro i Makro- Zoo. A pomimo tego wszystkiego Kris mieszkał w najgorszej i najbardziej śmierdzącej piwnicy jaką dało się w okolicy znaleźć.
– Załóż buty, bakterie
– Buty? Nie mam? Garna była co najmniej zdziwiona, na planecie butów nie nosiło się od conajmmiej ćwierćwiecza, w końcu wszystko było sterylne, a wszelkie mikroorganizmy, które przeżyły zmasowany atak koncernów chemicznych żyły już tylko w nowojorskim mikro-Zoo
– No co się gapisz, załóż buty
– Nie wierzę, chyba nie wychodzisz z tej swojej śmierdzącej dziury od stuleci, tu nic nie ma żywego oprócz nas..
-haha, zdziwiłabyś się. Buty stoją w kącie, nalej sobie drinka, bo ja i tak się napiję.
Ronny sięgnął po butelkę starej i pewnie cholernie drogiej whiskey i łyknął sporego hausta brązowego płynu. Dziewczyna zastanawiała skąd facet ma kasę na oryginalny alkohol, skoro nie stać go na porządne mieszkanie, ona nie mogła sobie pozwolić na nic poza procentami pigułkach, a to i tak reglamentowane.
– To będzie kosztować
– Co będzie kosztować?
– To po co przyjechałaś, twój hologram, masz kasę?
– co ty pieprzysz. Skąd możesz wiedzieć czego chce, a kasę mogę mieć, ale musze wiedzieć na co, i nie kupuje piratów..
– hahahaha tego legalnie nikt nie robi… a ja wiem czego ty potrzebujesz, tak jak połowa tego pieprzonego miasta. Holo Mac , twój osobisty hologram, program który przechowuje i wizualizuje twoje „wspomnienia”. Mówisz, że się rozwodzisz a najwyraźniej nie chcesz. Chcesz ? Już się rozwiodłaś? Well. Holo stworzy hologram twojego męża, bazując na wspomnieniach i wyobrażeniach, które zasejfowałaś w swojej głowie. A co więcej gość będzie robił tylko to co zechcesz, mężulek będzie chodził jak w zegarku haha.. Możesz z nim rozmawiać, tańczyć, chodzić do kina, możemy go również wizualizować dla innych, żeby nie patrzyli na ciebie jak na wariatkę co gada sama do siebie na ulicy, no ale ten dodatek oczywiście sporo kosztuje..
– Nie rozumiem, twierdzisz że możesz stworzyć na nowo Garego?
– nie, nie ja, to ty , ty z małą pomocą HoloMaca. Program tylko opracuje to co ty już albo też jeszcze masz w głowie. Hologram będzie dla ciebie w 100% realny, jak w wirtualnych grach, będziesz go mogła dotknąć i usłyszeć, pełen czad, pierwszą ratę płatności już ściągnąłem z konta
– już ściągnąłeś z konta??? A co będzie jak się nie zdecyduję? K..tyle kasy…
– nie było takiego co by się nie zdecydował. Pół miasta się w to bawi. Następna rata za miesiąc, lepiej żeby coś było na koncie, chcesz posłuchać o addinach???
Nie nie … Garna z przerażeniem sprawdzała stan konta – Nie wiem za co zapłacę czynsz, cholera, dobra dawaj chipa.
Holo Mac był najbardziej skomplikowanym i pewnie najdroższym nabytkiem Garny w jej dotychczasowej karierze żony i rozwódki. Właściwie bazował na prostym programie wykorzystywanym w firmach do prowadzenia negocjacji, gdzie podczas nieobecność prezesa posługiwano się jego hologramem czy też projekcją. Holo działał istotnie na tej samej zasadzie, choć zamiast konstruować projekcję osobnika na podstawie faktycznie istniejącego wzorca osobowego tworzył ją na podstawie obrazu zapisanego w głowie użytkownika (w tym przypadku Garny). Im bardziej był on dokładny i dopracowany tym więcej Holo Mac czerpał ze świadomych wspomnień, ale po zainstalowaniu odpowiedniego addina mógł też sięgać też i do podświadomości aby uzupełnić brakujące luki i znaki zapytania. Program kopiował w zasadzie proces typowy dla interakcji międzyludzkich. Schemat: osoba A poznaje osobę B w zasadzie można opisać zdaniem iż osoba A myśli o osobie B, że ta na przykład jest czułym i inteligentnym mężczyzną, i dopóki osoba B nie dowiedzie, że jest inaczej, osoba A będzie trwała w tym przekonaniu. Innymi słowy z hologramami własnych wyobrażeń żyliśmy od zawsze , gdyż ludzie żyjący obok nas byli nikim innym, jak tymi, za których ich uważamy, stąd też zapewne wszelkie nieporozumienia i zwady. Ludzie się kłócą nie o to dlaczego ktoś jest taki jaki jest ale dlaczego nie jest taki jaki chcielibyśmy żeby był. Ale HoloMac dało nam użytkownikom niebywałą szansę pozbycia się tego problemu raz na zawsze, bo nasze hologramy miałyby być takie, jak tego chcieliśmy! Wystarczyło tylko odpowiednio zapłacić. Garna pomyślała, że takie życie może być cudowne, że można sobie kupić kota, psa, rybki a nawet inteligentną przyjaciółkę, która nie będzie nam podrywać faceta, a co najważniejsze, można sobie kupić męża. O jakże Gary się pomylił mówiąc, że sie nie kochali, że to była tylko iluzja. Well, niech iluzja trwa. Na dworze było zimno, to znaczy w zasadzie pewnie normalnie, około 40 stopni, ale niekontrolowane ruchy cząsteczek powietrza były jak wichura dla kogoś kto przez całe dnie nie opuszczał sterylnych pomieszczeń. Dlatego Garna nałożyła wełnianą czapkę, w której było jej co najmniej dziwnie. Pomyślała, że jeszcze przecież nie tak dawno ludzie mieli włosy, i że to może było lepsze rozwiązanie niż chodzenie w wełnianych czapkach, nie wiedzieć czemu jednak od dwóch pokoleń nikomu włosy już nie urosły, a nawet owcza wełna była tylko syntetyczna. Ciekawe czy gdyby Garna nosiła perukę to Gary by ją bardziej „wolał”? Ulica śmierdziała milionem zapachów i grzmiała hałasem odpalanych transporterów. Garna, mimo że przerażona obcym dla niej makroklimatem, ubrana tylko w lekkie płótno i babciną czapkę opierała się twardo wichrom Nowego Jorku, bo wiedziała, że trzyma w dłoni najcenniejszy i jedyny swego rodzaju nabytek, nowego starego męża. Mały czip opakowany był w kilkaset razy większą, choć wciąż i tak miniaturową kasetkę i Garna musiała pilnować go jak oka w głowie żeby nie zaginął gdzieś w tłoku miejskiego molocha ani w głębi jej przepastnej torebki. W domu nic się nie zmieniło od jej nieobecności. W hermetycznym pomieszczeniu słona łzawa kałuża nie wyschła, nie wdarł się smród miasta ani niechciany gość. Garna zdjęła czapkę i przetarła dłonią łysą głowę. Włączyła sondy czyszczące i z niecierpliwością patrzyła na zegarek. Za chwilę Ronny przyśle jej kod dostępu i będzie mogła go uruchomić, osobistego ukochanego, idealnego nowego starego męża. Męża, który będzie właściwie częścią jej tak jak Ewa była z kości Adama, tak Gary będzie z psyche Garny, projekcja części jej osobowości, projekcja która wreszcie nie będzie musiała być konfrontowana z żadnym, niedoskonałym wzorem tudzież kopią.
**************************************************************************
– Gary? – Tak kotku? – To naprawdę ty?
– Haha oczywiście a kogo się spodziewałaś w naszym mieszkaniu?
Gary uśmiechał się jak zwykle, siadł w tym samym miejscu na alabastrowej podłodze podłodze i zmrużył nerwowo oczy, wszystko było jak trzeba…. Wszystko a jednak coś było nie tak, coś było za dobrze, za wyraźne tęczówki, za mocny zapach perfum i zbyt lśniąca skóra. Garna oczywiście nie zdawała sobie tak dokładnie sprawy z tego co w zasadzie jest za dobre, ale nawet ona wyczuła że coś jest zanadto. Od przybytku, jak mawiają, głowa nie boli. Nowy mąż zresztą w ciągu kilku następnych dni spisywał się na medal, rano tosty do łóżka, te ulubione z dżemem i bananami, wieczorem masaż i kolacja przy akompaniamencie wirtualnego Mozarta, no i lawina czułości i pieszczot. Czyli tak jak być powinno.
– Znamy się już od dwóch lat i ciągle wydajesz mi się piękna
– haha, bo jestem, i taką dla ciebie zostanę. Gary pamiętasz nasze wyskoki do Norwegii, tam był taki piękny biały śnieg… teraz już nigdzie nie ma śniegu. Wiesz wczoraj zciągnęłam taka starą książkę Gaardnera no wiesz o małej dziewczynce, Zofii, a ty co o tym myślisz, myślisz że tak może być naprawdę.. no wiesz, że my może nie istniejemy, albo świat….. – Nie wiem, nie mam zdania. Chodźmy już spać kochanie!!!
Nie mam zdania..nie mam zdania.. nie mam zdania… Gary nie mógłby powiedzieć czegoś takiego, Gary super mózg, najlepsze wyniki na uniwerku miał zdanie na każdy temat.. a jak nie miał to zmyślał.. cholera, ten Holo to jakaś pieprzona wtopa.
– Hej, wreszcie cię złapałam, tu Garna. Słuchaj dałeś mi lipny towar
– Lipny? Dostałaś najnowszą wersję. Co jest?
– to jakiś przygłup. Nie wiem, nie mam zdania… to się zdarza coraz częściej…? Gary by tak nie powiedział, on o wszystkim wiedział aż za dużo.
– A jak on ma wiedzieć coś czego ty nie wiesz , pani bystra??? On bazuje tylko na skromnym zasobie danych, który jest w twojej głowie, nie bierze rzeczy z powietrza albo z sieci , zresztą tu akurat nie możemy go podłączyć bo zaraz wywęszyłyby go pająki i oboje dostalibyśmy obroże…
– wiem , wiem… no ale to bez sensu… ja chce żeby on był taki jak Gary a nie jak ja.
– funkcja uczenia
– co?
– Funkcja uczenia się, jak sieci neuronowe, dodatek do programu, będzie sam zgłębiał wiedzę niezależnie od twoich zasobów, ale to jest trochę niebezpieczne…
– Dodatek? Jaki pieprzony dodatek? Czemu nie sprzedałeś mi tego od razu? Tyle kasy?
– Tego nie ma w wersji standardowej, to dodatek, tak jak i talenta, możesz sobie wykupić talent pisarski, muzyczny…
– Ty pieprzony skurczybyku nie chcę żadnego muzyka, cholera.. nieważne wgraj mi to. I jeszcze jedno, dlaczego ..wiesz ..nie mogę go uruchomić w ciągu dnia?
– bo jest w pracy
– w jakiej pracy? Przecież on nie pracuje!!!
– Pracuje, a przynajmniej tak mu się wydaje, jakbyś czegoś jeszcze potrzebowała to dzwoń.
**************************************************************************
– Uwielbiam tę książkę, czytałaś kochanie? Proza życia o postberkleyowkim zabarwieniu, sam próbuję cos stworzyć, ale wiesz mam taki nawał pracy…, dzisiaj siedzieliśmy do dziesiątej nad tym projektem, przepraszam kochanie, nie zrobiłem kolacji.
– Nad jakim projektem??? Garna starała się brzmieć jak najbardziej autentycznie, z czasem zaczynała oszukiwać sama siebie i nawet bywało, że wierzyła w te jego niestworzone historie, ale nie dziś. Dziś była zmęczona i zła i wkurzało ją to , że jej wirtualny partner nie zrobił jej choćby wirtualnej kolacji
– No wiesz pracowaliśmy nad tą nową reklamą doźrenicową, stoisz w muzeum i sama zaczynasz malować Van Gogha, z cyklu „zrób to sam – sterowniki do pędzli”. Cholera swoja drogą te sterowniki to kompletny szajs, zacinają się jak chcesz coś robić po swojemu. Po co ludzie coś takiego kupują? Beztalencie próbuje się pochwalić przed innym beztalenciem, że zajebiście maluje? Przecież każdy idiota pozna, że to tylko sterownik.. No wreszcie Gary zaczyna brzmieć jak Gary; cyniczny, zarozumiały, aż dziw uwierzyć, że to tylko projekcja.
– Idę spać, jestem zmęczona…
– Ciągle jesteś zmęczona. Zrób coś ze sobą, bierz więcej kompleksu, no nie wiem, cera ci się starzeje. Dziewczyna kolejny już raz w tym tygodniu miała dziwne wrażenie , że przestaje mieć całkowitą kontrolę nad hologramem, a może nad samą sobą? Irytowało ją to, że nie potrafiła już zmusić go do zrobienia jej tostów z dżemem i masażu, irytowała ją ta jego zarozumiałość, i to coraz bardziej uderzające podobieństwo do oryginał.
**************************************************************************
– Coś jest nie tak… on już nie jest taki jak chciałam..
– Znaczy co, wyrosła mu trzecia noga? Co znowu wybrzydzasz ?
– No nie wiem, snuje jakieś pieprzone teorie, marudzi na temat mojego wyglądu, zmienił się, może nie trzeba było tej funkcji dodawać..
– Cha cha rychło w czas. Trzeba było, sama chciałaś żeby się rozwijał, zresztą to nie o to chodzi..
– nie o to?
– Nie. Widzisz projektor czerpie z każdego dostępnego źródła informacji,, ze świadomości ale i z podświadomości, np. gdybyś przypadkiem zapomniała jego kolor oczu , to on to odszuka w twojej podświadomości..ale niestety nie tylko to tam znajdzie… – Cholera.. no tak.. a można to jakoś oczyścić?
– Można sformatować. Ale tego chyba nie chciałaś. Ponadto do tej pory to cwaniak pewnie podłączył się do sieci i wszystkich możliwych źródeł no i nie możemy wiele zrobić, no chyba ze chcesz go wyłączyć..
– Nie nie, no co ty, co to to nie,to byłoby jak zabójstwo. Porozmawiam z nim, może się jakoś ułoży. Słuchaj ale jest jeszcze coś… – no?
– strasznie dużo kasy schodzi mi z konta, nie na tyle się umawialiśmy. Myślę, że to jakiś wirus może, ale ściągane przez was, tu mam dane, chyba można to zwrócić?
– Zwrócić? Co mielibyśmy zwracać? Przecież to wydatki twojego męża !
– Mój mąż to hologram, nie istnieje.
– No tak, ale jak je obiad to chyba trzeba go jakoś wygenerować, nie uważasz, że ktoś to musi napisać, i że nie pracuje za darmo, jak kupuje wirtualną koszulę to ktoś to też to musi zaprogramować, my tu nie jesteśmy instytucją charytatywną..
– to znaczy…
– to znaczy ze kolacja wirtualna to też produkt i też kosztuje, to znaczy, że za każdym razem jak twój hologram „kupuje coś” w sklepie to cena zakupu spływa z twojego konta moja panno, chyba logiczne co? W ramach zniżki dla specjalnych klientów stosujemy te same ceny co w realu, więc i tak nie masz powodu do narzekań. Pogadaj z nim żeby nie był taki rozrzutny. No na razie mała muszę zmykać.
Garna nie rozumiała. W takim tempie szybciej zbankrutuje niż odłoży cos na spłatę mieszkania. Ten hologram zaczynał się stawać czymś więcej niż tylko niewinną zabawka, zaczynał się stawać pasożytem.
-Boże ile ty wydajesz!!! Kobieto w takim tempie to ja nie nadążę z zarabianiem pieniędzy. Przepiłaś obie nasze wypłaty w ciągu tygodnia???
„O czym on cholera mówi, jak śmie, co on sobie wyobraża… przecież to ja w tym domu noszę spodnie!” Monolog Garego zdawał się nie mieć końca i był dokładnie taki jak zawsze. Jak kiedyś, jak dziś, jak pewnie jutro. O rozrzutności, o braku odpowiedzialności za związek, o tym, że już dawno powinna była awansować i oczywiście o tym, jak to on nie ma zamiaru harować na nich oboje. Wszystko było jak zawsze z tą tylko różnicą, że tym razem Garna sama sobie taki los sprezentowała i to za całkiem niezłą stawkę.
„Cholera, niech to szlak trafi.. nawet nie wiem jak go odłączyć…”
Garna założyła babciną wełnianą czapkę na swoją łysą nieodporną na nowojorskie wiatry głowę, nastawiła barierę klimatyczną w kombinezonie i wyszła dobrowolnie na wietrzną nowojorską ulicę. Setki transporterów świstały nad głowami, i tylko nieliczni chodzili po asfalcie na własnych nogach. Garna próbowała zgadywać, czy to takie zbłąkane dusze jak ona sama, czy jacyś pseudo atleci, a może biedacy, których nie stać na transportery, czy może wreszcie czyjeś hologramy? Może ten piesek to też hologram, może ta pani w szaliku, a może ten pan wpatrzony w jej biust, którego nie ma? Może całe miasto wypełnione jest hologramami na które pracuje parę procent społeczeństwa i stąd ta recesja? Garna podeszła do małej narożnej galerii i wpatrywała się w coś co mogło być hologramem obrazu wiszącego na hologramie wystawy. Kolorowy napis krzyczał do przechodniów : „Najnowsze sterowniki do pędzli! Odkryj w sobie geniusza!” Nagle przed oczyma Garny pojawił się zgrabnie naszkicowany dzban słoneczników. „Zaraz, zaraz, co jest grane? Cholera, to ta reklama! to reklama Garego ! Sterowniki do pędzli? Cholera ale jakim cudem? Przecież on….nie… Pewnie zobaczył to w telewizji, przecież byczy się całymi dniami w domu, haha….” Rozśmieszyło ją jej własne niedorzeczne przypuszczenie, że Gary mógł mieć cos wspólnego z reklamą sterowników
„Przecież on nie istnieje…” – pomyślała zdroworozsądkowo dziewczyna i piskliwy alarm relaksatora wyłączył się.
********************************************************************** Garna ! Kochanie Hologram Garego stąpał po alabastrowej podłodze jakby zupełnie po swojej, kompletnie nie zwracając uwagi na to, że jego ostre zupełnie wirtualne obcasy prawie zarysowują zupełnie prawdziwą podłogę. To był pierwszy raz od miesiąca kiedy wirtualny Gary powiedział do niej kochanie i pierwszy raz od sześciu tygodni kiedy wrócił do domu na kolację nie pachnąc wirtualnymi przecież perfumami wirtualnej kobiety. Coś było nie tak.
– Wiesz myślę, że to co było między nami to było wspaniałe, ale rozumiesz sama kochanie, że to się jakoś zupełnie nie poukładało… Garna nawet nie podniosła wzroku, po co miałaby darzyć swoim najprawdziwszym rozżalonym spojrzeniem tę kupę popieprzonych kodów binarnych.
– Wiesz, ja myślę kochanie że my po prostu potrzebowaliśmy siebie, że to była taka jakby wzajemna iluzja. „Iluzja? To ty jesteś cholerną iluzją ty popieprzony cyborgu!!!” – zdawała się niemo krzyczeć Garna. – Wiesz rozwód będzie czystą formalnością… .ja nie będę robił problemów, możesz zatrzymać mieszkanie i połowę oszczędności. Wiesz pójdę ci na rękę, w zasadzie to możemy to załatwić nawet dzisiaj.
„ Możesz zatrzymać mieszkanie??????????? No nie, co to to nie? Mogę zatrzymać moje własne mieszkanie ? k… , i połowę oszczędności? Chyba twoich pieprzonych długów ty powalony dupku!!!”
– nie denerwuj sie kochanie…
Bogu dzięki w szufladzie leżał jeszcze Brain Format, ten od prawdziwego Garego, od kochanego prawdziwego Garego. Wystarczyło się zalogować i wszytko wróci do normy. Łzy wściekłości staczały się na alabastrową podłogę… „sformatuje siebie i ciebie ty dupku, chacha, to będzie przykry koniec ty powalony sukinsynu.” Garna nie znajdowała słów dla wyrażenia własnego żalu, żalu dla tej nieszczęsnej wizualizacji a może właściwie dla samej siebie, dla drugiej strony swojego ego, której kontrolować nie umiała, a która stworzyła takiego potwora. „ Mam to w sobie” – pomyślała Garna – „i muszę to cholerstwo sformatować”..W słuchawce zabrzmiało głuche polecenie – Podaj kod dostępu.
**************************************************************************
Uśmiechnięta czterdziestolatka klęczała na prześlicznej kredowobiałej alabastrowej podłodze zajadając się tostami z dżemem i popijając życiodajną kawę. Przez bladoniebieską skórę widać było każdą żyłkę rozszerzającą się pod wpływem zbawiennej kofeiny a odczyt relaksatora jednoznacznie wskazywał na doskonały nastrój dziewczyny przechodzący chwilami w euforię. Mile podekscytowana swoim własnym nienagannym nastrojem słuchała właśnie dzisiejszych wiadomości i cieszyła się wygraną ulubionej drużyny futbolowej, tak jak i wystawą kocich piękności, pogodą na jutro i właściwie czymkolwiek. Równie pięknie sformatowany spiker odczytywał obojętnie kolejne wiadomości z niezmiennym i nieustępującym kredowobiałym skrzywionym uśmiechem. – Hologramowa afera. Ostatnie wyniki śledztwa potwierdzają, że grupa programistów tworzyła nielegalne wizualizacje i sprzedawała je jako nieszkodliwe hologramy. Z ich pomocą ściągali oni z kont abonentów coraz to wyższe opłaty manipulacyjne i serwisowe pod pretekstem aktualizacji programu. Hologramy były również nielegalnie wykorzystywane do pracy w firmach grzybach zarejestrowanych w różnych częściach kraju. Oficjalny rzecznik komendy centralnej potwierdził, że właścicielem większościowego pakietu we wszystkich wspomnianych spółkach byli dystrybutorzy Holo Mac.
„A co mnie to obchodzi….” Pomyślała dziewczyna na alabastrowej podłodze i na wszelki wypadek ustawiła relaksator na domyślnym piątym poziomie.
24.01.2017 Dama na Wsi