Jak Ci tam Babciu w Zaświatach ?
Pablo Amaringo „Zaświaty”
– Dziecko, ile tu roboty. Dej spokój. Przecież Uny se nic nie pozałatwiały. Tyle lat już tu su i nic se nie załatwiły.
– Jakie Uny Babciu?
-No chłopoki moje. Włuczu się po zabawach, z psami z kotami, zamiast se jakuś prace załatwić, chałupe wyremontować, przecież dach cieknie tak, że nam miednic nie wystarcza do podstawiania… – – Acha… no ale ja babciu myślałam, że w Niebie Wy tam żyjecie w Wiecznej Szczęśliwości, w spokoju, że Śpiewacia z Aniołami?
– Kto śpiwo, ten śpiwo. Kto był leniwy za życia to i w niebie gówna z progu nie zepchnie. Ej dziecko, ja mam czas na śpiewanie.. niedojedzone to, ubrania wydarte. Nie wiem w co ręce włożyć. Chciałam do Mańka, no wiesz, kuzyna mojego. Żeby coś pomógł, załatwił, ale nie mogę go tu namierzyć.
– No Babciu, ci z UB to chyba raczej w piekle … przynajmniej według Jarosława…
– Piekło nie piekło, przecież telefony jakieś tam muszu mieć. A czy to zwać Niebem czy Piekłem to już jak komu pasuje… A i czegośta wyrzucili moju pierzyne? Przecież dobra była, a jaka ciepła.
– Babciu, ale ona była cała zasikana..
-Acha…
Bałam się swego czasu, że Babcia nie trafiła tam gdzie należy. Po śmierci nastała cisza. Myślałam, że będzie się pojawiać w snach, że będę czuła jej obecność w domu. Że po latach jej bytu niebytu, kiedy to Alzheimer zżerał jej mózg i pamięć, że po fizycznej śmierci, jej duch wreszcie do nas wróci, i że jej pełna życia energia rozświetli zimowe dni. Ale nic nie czułam. Nie wiedziałam w co wątpić bardziej, czy w to że babcia sobie o nas wreszcie przypomni czy w to, że w ogóle jest coś takiego jak życie pozagrobowe. Więc wątpiłam w jedno i drugie… Było mi smutno, bardzo smutno. Tak jakbym była osierocona, tudzież odbabciona po raz drugi. Tym razem nieodwracalnie.
Powolutku, powolutku, babcia zaczęła odzyskiwać należną jej pozycję. Najpierw, jakby mimochodem, przyśniła się mojej mamie, przyśniła się i mi. Nie od początku rozpoznawalna, przychodziła cichutko, zabierała we śnie dzieciaki na spacer. W chwili obecnej Babcia musiała w pełni dojść do siebie po tej pozaziemskiej teleportacji, bo nie mogę już wyrzucić jej z głowy i czuję się tak jakby cały czas patrzyła mi na ręce. Nawet teraz, gdy piszę to opowiadanie, szepcze mi za ramieniem (dobra tego to już nie pisz). Zdecydowanie odzyskała dawny wigor, aż nadto.
Po pierwsze Primo – kazała mi upiec faszerowaną kurę na Sylwestra. Danie, którego nie było u nas odkąd Babcia zapomniała do czego właściwie służy jedzenie i jak się gotuje.
A było to tak: nagle ni stąd ni zowąd przyszło mi do głowy, żeby upiec kurę, choć zawsze wolałam krewetki, naleśniki z pomarańczami i inne wspominki zamorskich podróży. Na konsumpcję kury zgłosiła się też spontanicznie moja siostra „O! Zrobiłaś faszerowaną kurę! A właśnie dziś myślałam, że mam ochotę na takiego kurczaka, i że babcia zawsze go piekła na Sylwestra’.
Hm… No cóż.. Tak to nas babcia nas nakarmiła. Szkoda, że zapomniała zostawić przepisu, choć pochwalę się, że kura wyszła całkiem smaczna (Babcia mi tu podpowiada, że nieco przypalona).
Co gorsza, Babcia kochana zaczęła wszczynać dawne niesnaski. O tak, wiem! Jesteś teraz mocniejsza, ale czy naprawdę nie lepiej byłoby zażegnać dawne urazy? Z ojcem żyliśmy w zgodzie odkąd poślubiłaś Pana A. (czytaj. Alzheimera) i zapomniałaś jak się kłócić. Źle nam było? Dobrze było Babciu, dobrze. Wiem, że Ci nieźle nam zaskórzył ale mogłabyś mu nieco odpuścić.
W piątek, przed Sylwestrem, ojciec zawitał do naszego domu i chwilę potem z impetem z niego wyleciał. Do tego dodał „Moja noga tu nie postanie”. Mniejsza o powód, bo był on aż nadto błahy i nieadekwatny do takiego zachowania. Węszę w tym Twoją sprawkę. Wiem, wiem, trochę na was nawygadywał, ale Ciebie już Babciu tu nie ma! No wiem, wiem, ale fizycznie Cię nie ma! To nie Ty musisz się teraz z nim użerać. Odpuść ! Odpuść sobie i jemu!
Dzisiaj Twoja miesięcznica, 30 dni, będę się za Ciebie modlić, ale proszę nie dyktuj mi co mam ująć w tej modlitwie. Nie, nie zamierzam prosić o to, aby Twojego zięcia Diabli wzięli, tylko żeby Ciebie wzięli Anieli!
Babciu, odpuść. Przynajmniej dziś. Na swojej mszy… ej, nie wypada. I przyjdź do kościoła. Wiem, że zimno, ale pół godziny nie wytrzymasz? Wieczność poczeka. Przecież nikt Ci tam nie ucieknie. I nie rób takiej upartej minki, nie obrażaj się na Śmierć i nie wykorzystuj swoich nowoposiadłych Nadprzyrodzonych Mocy. Przyjdź na kawę i ciastko. Nie, nie piekłam, wiem, ze nie lubisz tych sklepowych, i że to gnioty, ale nie miałam czasu upiec. Najwyżej wypijesz sama herbatę.
Tak wiem, że Ci się ode chciało po tych moich wywodach. Najlepiej wszyscy się na mnie obraźcie. Wiecie co? Będę miała wtedy Święty Spokój tu na Ziemi. Bo w Zaświatach, jak widać, i tak nie ma co na to liczyć.
Dama na Wsi
P.S. Więcej o sztuce Artysty Szamana Pablo Amaringo na stronie: