Mamo, nie udało mi się nikogo polubić
Rozmowa sprzed kilku tygodni:
Dzień Pierwszy (może być Poniedziałek)
– Córciu, a czy Ty lubisz chodzić do przedszkolka?
Nic, cisza…
– A kogo Ty najbardziej lubisz w przedszkolku?
– Mamusiu … no ja nikogo nie lubię…
– Jak to nikogo? Przecież masz koleżanki . Ania czy Kasia. Naprawdę nikogo nie lubisz?
– No wiesz… ja próbowałam kogoś polubić mamusiu, ale mi się nie udało, wiesz .
– No ale czemu? Krzyczały na Ciebie? Uderzyły Cię? Na pewno niechcący. Wiesz trzeba próbować się przyjaźnić z dziećmi.
– No dobrze Mamusiu, to ja spróbuję jutro jeszcze raz kogoś polubić. Dobrze? Ostatni raz spróbuję.
Dzień Drugi (może być wtorek)
– I jak córeczko było w przedszkolku? Udało Ci się kogoś polubić?
– No wiesz nie, nie udało mi się Mamusiu…
Od pamiętnej rozmowy minął jakiś miesiąc. Julce, mimo codziennych usilnych prób, dalej nie udało się nikogo polubić. Czy można dziecko karać za szczerość ? Czy faktycznie jesteśmy skonstruowani do życia stadnego, jak przekonują nas psychologowie ewolucyjni, czy może ewolucja poszła o krok dalej. Może jesteśmy wielkim stadem indywidualistów. Na dwoje babka wróżyła.
Pamiętam z dzieciństwa, że mi też nie udawało się nikogo polubić. Oj długo byłam takim sobkiem błąkającym się po korytarzach przepastnej podstawówki. Dopiero w wieku nastoletnim odkryłam w sobie umiejętność wskrzeszania uczucia przyjaźni i tworzenia więzi z rówieśnikami. Późno? Tak mi się dotychczas wydawało. Ku mojemu zdziwieniu skłonność ta wydaje się genetycznie dziedziczona.
Moja mała domowa indywidualistka raczej nie bawi się zbyt długo z innymi dziećmi, woli rysować i rozmawiać z przedszkolankami. W domu zamyka drzwi do pokoju przed wścibskim wzrokiem dorosłych, śpiewa do siebie piosenki i odgrywa scenki używając plastykowych figurek . Bywa, że do swojego świata zaprasza młodszą siostrę, aczkolwiek nie zawsze. Brat ma wejście całkowicie wzbronione i zwykle jest brutalnie wypychany z za próg.
Ja byłam podobna, z tym , że nie miałam rodzeństwa więc nie miałam kogo wypychać za próg. Nie miałam plastykowych figurek, ale miałam kilka talii dziadkowych kart, którymi układaliśmy razem pasjanse. Kiedy byłam sama w domu odgrywałam kartami filmowe scenki. Dama była damą, król był królewiczem, a ja byłam sobą, czyli życiowym narratorem. Gdy tylko ktoś pojawił się w progu zabawę przerywałam, nikt do mojego karcianego świata nie miał i nie mógł mieć wstępu.
Dzisiaj doszukiwano by się w moim zachowaniu namiastek autyzmu, całe szczęście ja żyłam wczoraj. Moja córka nie ma tyle szczęścia. Poddawana obserwacji przedszkolanek, rodziców, dziadków i logopedy musi ustawicznie udowadniać, że jest normalna. Ze złością krzywi pyszczek i mówi „Mamusiu przecież ja już się odzywam w przedszkolu!”
Dlaczego więc, to co normalne, wydaje nam się nienormalne? Kto tę normę ustala? Czy człowiek jest zwierzęciem stadnym czy raczej jest samotnym łowcą, tudzież pustelnikiem?
W czasach jaskiniowych żyliśmy w stadach, a jednocześnie stada były dla nas zagrożeniem. Nie mówię tylko a najazdach innych prymitywnych brodaczy, którzy plądrowali nasze jaskinie, ale też o tym, że Pan i Władca naszej osobistej jaskini mógł nam w każdej chwili przywalić w łeb; i to bez istotnego powodu. W zasadzie do dzisiaj wiele się w tym względzie nie zmieniło.
W czasach wędrówek ludów stado trzymało się razem dla bezpieczeństwa i paru innych wzajemnych korzyści, tak jak dzisiejsi uchodźcy. Czy jednak w obozach uchodźców można czuć się w pełni sobą? Czy realizują one przynajmniej podstawowe potrzeby jednostki? Obserwując codzienne newsy i telewizyjne wiadomości – niekoniecznie.
Być może stado jest tylko czasową formację umożliwiającą człowiekowi funkcjonowanie w warunkach krytycznych. W przypadku zaszczepienie gatunku homo sapiens w szklarni, tudzież na urodzajnej glebie ( czytaj: w bezpiecznej rodzinie, wysoko rozwiniętym społeczeństwie, przyjaznym przedszkolu, etc…) ludzkie dziecię ma szansę rozwinąć pełnię swojego człowieczeństwa poprzez dojrzewanie w swojej wyjątkowości, indywidualności, inności. Mamy dziś szansę rozkwitnąć całym, całą sobą . Jeśli tylko nikt we wczesnym dzieciństwie nie przypnie nam etykietki Autystyka bądź Aspergenowca, i o pozostaniemy przy własnym nurcie i nie damy się wtłoczyć w ramy byle-jakości; to jest duża szansa na to, że w dorosłość wkroczymy spełnieni i szczęśliwi. Część z nas może nawet zostać okrzyknięta geniuszami w swojej dziedzinie.
Cieszmy się z tej szansy i dajmy ją swoim dzieciom, cieszmy się z własnej i ich inności, cieszmy się, że jest nas na świecie tylu, a każdy bardziej kolorowy, bardziej tęczowy, bardziej swój własny. Cieszmy się tą wolnością jeszcze przez chwilę, bo Świat się zmienia na naszych oczach. Cywilizacja i Humanizm jakie znamy na naszych oczach są zagrożone, i w ciągu kilku lat warunki do hodowania Homo Sapiens na ziemi mogą zmienić się drastycznie. Aby patrzeć jak zmartwychwstanie Dr mengele a politycy zaczną klonować jednostki myślące w jedyny słuszny sposób.
Cieszmy się z Dnia Dzisiejszego, bo jutro będzie już tylko Jutro.
Sama na Wsi 02.01.2017